Wiecie od ilu lat uczę się języka angielskiego? Od ponad piętnastu!
Czy znam ten język na tyle aby porozumieć się w podstawowych kwestiach, w sytuacjach turystycznych, w płytkim small talku – tak, z tym sobie radzę bez większego problemu. Co jednak kiedy rozmówca staje się bardziej wnikliwy i chce porozmawiać na tematy polityczne, filozoficzne czy chociażby na temat rozdania Oscarów?
Podczas ostatniej rozmowy na temat rozdania nagród stwierdziłam, że w języku angielskim jestem w stanie powiedzieć tylko: and the winner goes to oraz Ryan Gossling is handsome. Biednie, co? Stoję więc na początku mojej kilkunastoletniej drogi nauki języka angielskiego i pytam się siebie – co dalej?
Wiem, że macie podobne przemyślenia związane z nauką języka niemieckiego. Niby uczycie się od paru lat, a wiedza Wasza jest znikoma. Słówka kiedyś zakuwane popadły w niepamięć. Brakuje Wam „języka w buzi”. Spontaniczne sytuacje językowe stresują i blokują.
Znam to bardzo dobrze i zdaję sobie sprawę, że jak tylko odpuszczam kontakt z językiem, zaczynam o nim po prostu zapominać. Mam na to namacalne dowody.
Nauka języka to ciągły proces. Niekończąca się historia. Co może być z jednej strony piękne, z drugiej lekko frustrujące, ponieważ nie ma żadnego końca.
keep on learning
Jeżeli chcę aby znajomość języka pogłębiała się, to muszę się do tego niestety sama porządnie przyłożyć. Szukać sytuacji, w których mogę język ten wykorzystać. Czytać, słuchać, mówić, interesować się. Poznałam wiele metod nauki i stwierdzam, że nie ma metody na skróty. Są sposoby mniej lub bardziej przyjemne, jednak bez wysiłku własnego i czasami też ciężkiej pracy nie da się osiągnąć językowego sukcesu.
Często słyszę stwierdzenie, że wystarczy mieszkać za granicą, mieć codzienny kontakt z danym językiem, żeby go opanować. To nieprawda. Należy dodać jeszcze, że przede wszystkim trzeba chcieć się go nauczyć. Trzeba zdobywać się na odwagę aby powtarzać zasłyszane zdania, wdawać się w rozmowy z autochtonami, którzy często posługują się językiem zgoła innym, niż ten przedstawiony w książkach.
Co więc zrobię aby nadrobić braki w temacie Oscarowym?
Plan jest bardzo ambitny, więc daję sobie na naukę dwa tygodnie. W końcu nie samym językiem angielskim Tonia żyje. W moim przypadku nauka słówek na podstawie kilku źródeł sprawdza się najlepiej. Ilekroć zobaczę, usłyszę te same słowa i wyrażenia, tyle większe są szanse, że je zapamiętam. Mam nadzieję, że w przyszłym roku okażę się ciekawszym rozmówcą, mającym więcej do powiedzenia na temat złotych statuetek, niż tylko wyraz zachwytu nad tym – jakże uroczym Ryanem.